poniedziałek, 16 maja 2016

W końcu spokój :)

Moi drodzy,

ostatnie dwa tygodnie były tragiczne... obfitowały w mnóstwo stresów, kłótni, itp.

Zaczynając od KUCHAREK...
Namówiłam X, żeby w końcu podzwonił i dowiedział się o kucharki, które chcieliśmy. Wpierw się kłóciliśmy, że za dużo chcą pieniędzy (oczywiście nie pytaliśmy się ich, tylko znajomego, który nam je polecił, więc bardzo ciekawe sobie gdybaliśmy), że ja nie chcę, żeby piekły ciasta, a X, że chce, i tak w kółko.
Ja jeszcze w łikend pracowałam, ale wreszcie się do wspaniałej kobiety dodzwoniłam, ale dowiedziałam się tylko tyle, że ma zajęte terminy do końca września 2017. 

Z tego wszystkiego, to się pochorowaliśmy, ale wytrzymaliśmy i żyjemy do dziś :)

Następny tydzień został poświęcony poszukiwaniu kucharek, cateringu, sali, która nas pomieści i nakarmi.

W okolicach naszych domów sale są w stanie opłakanym, mają straszne dekoracje, są przy torach, jakieś dziwne cegły na ścianach, okropne girlandy... sali neutralnej nie byliśmy w stanie znaleźć. 
Znaleźliśmy jeszcze catering, który za 140 zł na osobę zaproponował nam wypas, ale dopiero w tę niedzielę dostaliśmy jedną opinię. Na stronie mają tysiące wielkich firm, a nasi znajomi ich w ogóle nie znają. Do kucharek jeszcze poszukujemy namiarów :)

A w zeszłym tygodniu postanowiliśmy, że w drodze do domu ze studiów wpadniemy do miasta zaklepać salę i do Proboszcza umówić kościół.
No i nasze plany na zacny termin runęły w gruzach.
Chcieliśmy wziąć ślub 14 sierpnia 2017 roku w poniedziałek, ale jakaś para zgarnęła nam salę na 12 i 13 sierpnia i nie zdążą nam oddać sali, a my nie zdążylibyśmy wszystkiego przygotować. Więc wszystko przełożyliśmy na 19 Sierpnia. Takie buty...
Byłam niemiłosiernie wściekła, ale już mi lepiej i ogólnie nastawiłam się do wszystkiego pozytywnie :)

Tak więc mamy już kościół, salę i zespół. I przyznam się, że nie spodziewałam się, że to będzie od nas wymagało tyle stresu, zaciętości, ogarnięcia, dogadania się, miłości, zrozumienia, wszystkiego... Tak jak nigdy się nie kłóciliśmy, tak teraz przychodzi czas poznawania się przy konkretnych życiowych sprawach. (już się boję co to będzie przy remoncie domu...)

Już się cieszyliśmy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, aż tu nagle ogarnęliśmy, że coś jest nie tak z naszymi rodzicami.
Opowiadamy im o naszych planach, pomysłach, itd, a do nich nic nie dociera... kiedy oni mówią, okazuje się, że mówią o tym samym co my, ale są tak zamknięci na nas, że to niesłychane! Dziwne, bardzo dziwne. Mama X mówi, że my nic jej nie mówimy, ale przecież mówimy jej wszystko. Moja mama zadaje mi 1000 razy jedno pytanie, na które jej w kółko odpowiadam, ale wciąż, że może zakodować. Co to będzie, jak przyjdzie czas płacenia?!?!?!

Też tak macie, mieliście???

piątek, 6 maja 2016

Wieczorem...

Ah! Chyba mam alegrię, albo dopadło mnie życie.
Wszystko chciałabym na raz, ale tak się kategorycznie nie da.

Prawda jest taka, że marzyłam o grillu, żeby mogłoby przyjść tyle osób ile bym chciała, a nie ile się zmieści i na ile mnie będzie stać.
Ale takie jest życie, że muszą być jakieś granice :)

Obiecałam, że podzielę się pomysłami, propozycjami i załatwionymi sprawami, więc:

Fotografowie: 
Wiktoria Kubiś & Bartek Borowiec (photoblog.pl/usmiechemalowane500px.com/ernie363). Najlepsi na świecie :) Przyjaciele Młodej Pary, tegoroczni maturzyści z wielkim talentem, więc jeśli ktoś coś, to od razu polecam. Wiem, że poradzą sobie na weselu i poprawinach, ale ważna jest dla nas liturgia i sesja. O liturgię się nie obawiam, ponieważ Bartek i Wiki są wierzącymi ludźmi i potrafią zachować się podczas Mszy. Jakże to ważne!!!!
Cena: dzięki Bogu, zdjęcia będą, jako prezent ślubny :)

Zespół: 
ooo jakie to trudne! Jestem niespełnionym muzykiem i słyszę każdy błąd, wychwytuję wszystko, co jest okropnym przekleństwem. Więc polegałam (X słuchał moich argumentów i brał udział w szukaniu i decydowaniu, więc spokojnie ;) ) na naszym doświadczeniu, marzeniach o muzyce na żywo, poleceniu przez znajomych, i czy moi znajomi przypadkiem nie grają w weselnym zespole.
Okazało się, że 4 moich znajomych gra w świetnym 6-osobowym zespole Satisfaction Cover Bandhttp://satisfaction.wroclaw.pl/ Wszystko jest opisane na stronie, są zdjęcia i filmy, a ja dorzucę jeszcze słowo, że są to świetni i dobrzy ludzie, na dodatek profesjonaliści i bardzo dobrze grają. Niestety, nie skorzystamy, bo chłop mi się uparł, że nie chce znajomych, bo będziemy wstydzili się zwrócić im uwagę, jesli będzie coś nie tak. Prawda jest taka, że trochę racji ma, no i koniec końców, odpuściłam. Więc zaczęliśmy szukać dalej.
Cena: 5000-6000 zł
Przedstawiam skutki dalszych poszukiwań:
Pozytywni Cover Bandhttp://pozytywniband.pl/ - jak ta kobieta niezwykle śpiewa! Szkoda, że jest tam również śpiewający mężczyzna. Nam się osobiście nie podoba i stwierdziliśmy, że możemy nie wytrzymać całej nocy. Przepraszam, nie lubię mówić takich rzeczy... Ale zespół gra świetnie i profesjonalnie! Polecamy :)
Cena: 5200 zł
PaniPanowiehttp://panipanowie.pl/akustycznie/ - fajnie grają i śpiewają, nic więcej nie wiem :) Ale czekam na odpowiedź na maila.
Folk&Rollhttp://www.folkandroll.com.pl/ - świetni młodzi ludzie. Grają muzykę na żywo i typowo weselnie. Fajnie śpiewają! :) mam nadzieję, że dobrze prowadzą zabawy. Ale warto dać im szansę. Nie tylko cover'y, ale i też ludowe sprawy.
Cena: 4500 zł
Iiii (nasza nadzieja!!!): Live!Band: http://www.liveband.wroclaw.pl/ Byliśmy na poprawinach, na których grali i było świetnie! Czekam na odpowiedź od nich z niecierpliwością i stresem. Pragnę ich bardzo! :)

Co jest ważne, że wszystkie zespoły, które mi odpisały, dają możliwość przyjechania na wesele, na którym grają i posłuchania ich na żywo!!!! Trzeba się tylko kulturalnie zapytać i terminy i miejsca :)

Zaś problem z salą...
nasza wstępna lista z osobami towarzyszącymi obejmuje 145 osób! Zaś sala mieści podobno 135... Jest na to kilka pomysłów, żeby nie "pozbywać się" przyjaciół. Przemyślane zapraszanie, otwartość, układ stołów na sali, itd.
X uparł się, że będzie skreślał. Ale nie o to chodzi w weselu!!! Chcemy mieć jedno jedyne wesele i nie wyobrażam sobie, że miałoby zabraknąć naszych bliskich.
Może w następny piątek uda nam się odwiedzić salę i jej szefową i będziemy pertraktować. Może wszyscy się zmieścimy i będzie superowo w kosmos :)


Pisząc Wam o ostatnich działaniach i przygodach myślę sobie, że właśnie w tym leży mój problem, że nie mam jeszcze odpowiedzi od zespołu i mamy problem z salą. A jestem osobą, która lubi mieć szybko odpowiedzi na pytania i rozwiązania problemów.
Jak ja to wytrzymam, jeśli do ślubu jeszcze 465 dni ?????

czwartek, 5 maja 2016

Dzień dobry z samego rana :)

Wczoraj nastąpiło apogeum trudnej muzycznej decyzji.
Chłop mój X stresuje sie decyzjami... Że tak wcześnie, że trzeba płacić zaliczkę tyle czasu przed weselem. I mnóstwo innych szalonych argumentów... Chyba ciężko mi to zrozumieć, bo ja mam wewnętrzny przymus, żeby już teraz wszystko ogarnąć i mieć, i przez jakiś czas się nie przejmować. Więc trzeba się więcej modlić i próbować rozmawiać.
W życiu ciągle się trzeba uczyć, więc będę to czynić.

Mamy już fotografów - przedstawię ich i polecę po południu.
Mamy chętkę na zespół - oby się zgodzili!!!!
A przedstawię Wam wszystkie grupy, na które się czailiśmy, bo wszystkie są bardzo fajne :)
Chyba mamy problem z salą, co również opiszę :)

Do później! Udanego piątku :)

Aaah!

Jeszcze nie zdążyłam nacieszyć się nowym postem, a już się denerwuję!
Czy to normalne?

Aaaaa!

Ten dzień... :)

Witam serdecznie po bardzo długim czasie ;)

W tajemnicy przed wszystkimi zaczynam pisać bloga. Ilu będzie gości nowych początków, śmiem podejrzewać, że naprawdę niedużo. Ale próbuję! Nie ma co się poddawać i obiecywać, że nigdy się nie wróci.

Tym razem powracam, jako wymarzona narzeczona. Wymarzona, bo w końcu moje sny, marzenia, prośby i modlitwy się spełniły :) I wymarzona dla Tego Jedynego, mam nadzieję ;)

Ostatnio zadałam X pytanie, czy podejrzewał wtedy, ponad półtora roku temu, że akurat ze mną? Bezczelnie odpowiedział, że nie! 
Ale szczerze się przyznam, że ja tym bardziej ;)

Dlaczego? Moi Drodzy, mając 24 lata i nigdy z nikim nie bądąc (wpierw zawód niemiłosierny, potem umowa z Panem Bogiem, że jak już się książe pojawi, to będzie pierwszy i ostatni), poznałam na Pielgrzymce X. Oh! Jakie to było szalone, zeresztą do tej pory spędzamy ze sobą mnóstwo czasu. Ale była też druga strona medalu, czyli to, że zawsze starałam się być niezależna. Miałam swoje myśli, swoje rozumowanie, swoje wyjaśnienia, swoje systemy działania, radzenia sobie, sprzątania, itp. Starsznie trudno jest to porzucić, nawet jeśli jest się niezwykle zakochanym.
A nas jeszcze dosięgnęło sporo przeciwieństw. Wiek - bo jest młodszy, rodzina - bo mamy inny skład, wychowanie, miejsce zamieszkania, itp. Chwała Bogu, że te rzeczy, które nas łączą, to fundamenty: wiara, nadzieja, Kościół, otwartość, miłość, zaufanie sobie wzajemnie, otwartość na wyrzeczenia, możliwość rozmowy, wspólna modlitwa.
Czasami musiałam X bardzo długo namawiać na porządne nauki narzeczeńskie, czy zwykłą rozmowę, ale udało nam się sporo rzeczy wypracować.

Minęły te szalone miesiące i nadszedł dzień, kiedy X, cały rozedrgany, jak i ja, ukląkł i zadał mi niezwykle ważne pytanie.
A mnie przez kilka dni męczył stres, że się nie nadaję, że sobie nie poradzę - w nowym domu, na wsi, obok teściowej, że jeszcze V rok studiów, że trzeba będzie dojeżdżać, że nie umiem tak wielu rzeczy. Jak ja porzucę moje przyzwyczajenia? Ja smaruję pieczywo osełką, a X margaryną, ja podgrzewam placki tak, a on na wodzie. Mój Boże! Ratuj nas!

Ale wiecie co - ja po prostu mu to wszystko powiedziałam. A on mnie uspokoił. Ja ryczałam, a on, jak przystało na wspaniałego i prawdziwego mężczyznę, po prostu się wyprostował, przebrał w dres, wziął w ramiona, potrząsnął i mnie uspokoił. Co chłop, to chłop :)


Drodzy Goście!
Ogłaszam, że znowu będę próbować pisać bloga ;) tym razem opartego na własnych doświadczeniach, marzeniach, planach i zadaniach!
Co będzie, to będzie!

Amen! :)


#ślub #wedding #weddingplan #engagement #ThisDay